Józef Chełkowski, Helkowski, Chyłkowski
 
urodzony 03.11.1766, Pokrzywnica
święcenia kapłańskie 18.09.1790, Warszawa
zmarły 30.10.1837, Poznań
pochówek

Parafie:


Elenchusy:
P-1795, P-1800, P-1804, P-1808, P-1813, P-1818, P-1821, P-1825, P-1831, P-1837-1838

Dodatkowe informacje:
Wędrując przez gminę Krzemieniewo, nie sposób nie trafić na przykościelny cmentarz w Oporowie. Cmentarz, ze wszech miar przytłaczający przeszłością, której początków należy się doszukiwał w czasach budowy kościoła przez Stanisława z Bnina Śmigielskiego (połowa XVII wieku). Jest w tej wsi również drugi cmentarz, jak kiedyś mówiono "w polu" (z początków XIX wieku). To jednak ten, przy samym kościele jest miejscem, gdzie oprócz oczywistej zadumy nad losem tych, którzy odeszli można również dostrzec czasy dawnej świetności osób tam pochowanych.
Wśród wielu zachowanych grobów (Morawskich, Ponikiewskich, Hersztopskich, Łuszczewskich), znajdują się dwa pomniki związane z rodziną Chełkowskich. Jeden z nich poświęcony jest pamięci dawnego proboszcza parafii w Oporowie, księdza Józefa Chełkowskiego. Bardzo niepozorny postument znajduje się po stronie południowej kościoła, blisko grobowca Ponikiewskich. Tablica jest już mało czytelna dlatego nawet wprawne oko z trudem doczyta się, że postument ten został poświęcony późniejszemu biskupowi poznańskiemu, księdzu Józefowi Chełkowskiemu herbu Wczele.
"Kronika Oporowska" tak wspomina swojego proboszcza: "Tenże Xiądz Józef Chełkowski był w Oporowie od roku 1793 aż do roku 1834 Proboszczem w Oporowie więc lat 41 - a potem był Kanonikiem Katedralnym, a w końcu Suffraganem Biskupem w Poznaniu. Kazał na cmentarzu w Oporowie sobie wystawił (choł w Poznaniu pochowany)".
Warto nadmienił, że jest to jedyny fragment w tej Kronice, który dotyczy księdza Chełkowskiego. Jest to tym bardziej dziwne, że przecież był on proboszczem w Oporowie przez ponad 40 lat.

"Pamięci zarządu
Pasterstwa w Parafiej
Oporowskiej przez lat 40
Ś.P. X. Józefa
Chełkowskiego
Biskupa Sufragana
Poznańskiego"

Józef Chełkowski urodził się on 3 listopada 1766 w Pokrzywnicy. Jego rodzicami byli Franciszek Chełkowski i Teodozja ze Starzyńskich. Początkowo nauki pobierał w domu rodzinnym, następnie we Wschowie. Od 4 czerwca 1786 roku przebywał we Warszawie, gdzie uczył się w seminarium księży Misjonarzy. 13.06.1790 roku wyświęcony na subdiakona (przez biskupa Malinowskiego). 25.07.1790 przyjął święcenia na diakona z rąk biskupa Kaspra Cieciszewskiego. 18 września 1790 wyświęcony na kapłana (przez biskupa Malinowskiego). Po święceniach krótko pracował w Warszawie, a 4 lipca 1792 mianowany został proboszczem w Oporowie. W 1830 zostaje kanonikiem katedry poznańskiej. 15 kwietnia 1833 konsekrowany został na biskupa, sufragana poznańskiego. Tego samego dnia, został również tytularnym biskupem "Trikomeńskim".
Zmarł 30 października 1837 w Poznaniu na suchoty, pochowany został w kaplicy Bożego Ciała.



Mowa miana na pogrzebie ś.p.
JW. Józefa Chełkowskiego
Biskupa trikomeńskiego in part.infid. Sufragana
Poznańskiego w dniu 3. Listopada r.b.

--------------------------------------------------------------

"Poznałem, iż niemasz nic lepszego dla człowieka, jak
kiedy cieszył się może z uczynków swoich, i gdy
te są jego dziełem?"
Eccl. III. 22


Tak wyznał tę wielką prawdę Mędrzec pański, kiedy uraczony wszystkiem cokolwiek świat posiada, zastanawił się nad końcem człowieka. Królewska jego godnośł, znaczenie i potęga niedozwoliły mu zaznał czegokolwiek, a przecież skosztowawszy wszyskiego, co bawił i docześnie uszczęśliwiał go mogło, wyznał wreszcie, że wszystko znalazł próżnością i udręczeniem; że jakkolwiek zdolnym jest człowiek wznieśł się nad wszystkie stworzenia, koniec przecież jego równa się końcowi wszech rzeczy, gdyż wszystkie do jednej wracają ziemi i nikt nie wie, co z jego stanie się duszą. A tak, kiedy przebiegł i rozważył całe życie człowieka, kiedy jako znużony podróżą żeglarz, rozpamiętywał szczęśliwe i nieszczęśliwe swojej pielgrzymki chwile, to tylko samo nazwał pociechą, to jedyną człowieka rozkoszą, kiedy w ciągu i w końcu życia cieszył się może z swych uczynków i gdy one są jego działem, dodając: że bał się Boga i pełnił jego rozkazy (Eccl. XII. 13.), jest calem i zadaniem człowieka, jest dla niego wszystkim.
W tem smutnem o niedoli naszej przekonaniu utwierdza nas żałobny obrzęd dzisiejszy, ten, mówię, pogrążający nas w smutku widok ostatniej religijnej przysługi, którą oddajemy zmarłemu w Bogu ś. p. JW. Chełkowskiemu, Członkowi Prześwietnej Kapituły i Biskupowi Sufraganowi tutejszej archidiecezyi. Uległ on wyrokom Najwyższego, który czas życia ludzkiego od swojej uczynił zawisłym woli; wypłacił dług doczesności, przed którym nic nas zasłonił, nic zabezpieczył nie zdoła. A tem samem właśnie doświadczył on i na sobie tej wielkiej prawdy, że kiedy wszelki blask człowieka nachyla się do swego końca, kiedy niemasz coby nas pocieszył zdołało, kiedy i największe zasługi, przedstawiane z pompą, wyryte na wiecznotrwałych głazach ulegają spustoszeniu wszystko niszczącego czasu, prawdziwe wewnętrzne przekonanie człowieka o swych dobrych uczynkach, jedynem jest dla niego zaspokojeniem, które czyniąc mu znośnemi wszelkie doczesne cierpienia, pociesza go nadzieją lepszej za grobem przyszłości. Niechaj uwaga ta, żałobni Słuchacze, będzie dla nas stanowczą, abyśmy zapatrując się na życie zmarłego Biskupa, przekonali się zarazem, jak wiele i nam zależeł powinno na tem w życiu doczesnem, ażeby postępki nasze opowiadały głosowi sumnienia i religii i były zarodem naszego istotnego szczęścia.
Lubo różne są wyobrażenia o wielkości człowieka i o jego zasługach, lubo różne są i drogi do jej osiągnięcia i odznaczenia nią swego życia; to przecież, sądząc o nich, należy mieł przedewszystkiem wzgląd na różnośł darów Boga, za pomocą których postępował mamy do doskonałości. Mądre i roztropne użycie ostatnich, pilne z nimi pracowanie samo tylko stanowi istotne zasługi i z czego prędzej lub później mamy zdał rachubę Sędziemu Bogu. Są to owe talenta, które wydzielał sługom swoim gospodarz ewangeliczny, a gdy przyszło do ich zwrócenia nie o to się pytał, co każdy z nich uczynił w ogólności, ale raczej, czyli, i o ile każdy z nich zyskiwał na tem, co mu było wydzielone. Kto z tych korzystał umie w wszelkich swego życia okolicznościach, kto korzystał zdołał aż do stopnia, w którym sumnienie jego nic zarzucił mu nie może, ten szczęśliwym był musi sam w sobie, ten uczynił co mógł, i co był powinien.
Z tej wychodząc zasady, zapatrzmy się na życie w Bogu zmarłego JW. Biskupa Chełkowskiego. Urodzony w r. 1766. dnia 3. Listopada we wsi Pokrzywnicy, z rodziców Franciszka Chełkowskiego i Teodozyi z Starzyńskich, równie ślachetnych z swego pochodzenia, jak poważnych z cnót i bogobojności swych przodków, kształcił się on początkowo w domu rodzicielskim. Po tem przygotowaniu się do wyższych nauk, oddany został do szkół pojezuickich do Wschowy, aby tamże, obok naukowych postępów, wychowany był w bojaźni pańskiej, będącej początkiem i celem wszelkiej mądrości. Pragnąc później poświęcił się stanowi duchownemu i w nim jedynie upatrując swe uszczęśliwienie, przeniósł się tym końcem w roku 1786. do Warszawy, gdzie dnia 4. Czerwca rozpoczął duchowny zawód w seminarium ś. Krzyża, pod styrem XX. Misyonarzy zostającem.
Po kilku latach przepędzonych na naukowem kształceniu się i przywykaniu do czekających go w dalszem życiu obowiązków, odebrał ś. p. Chełkowski święcenie na Subdyakona w r. 1790. dnia 13. Czerwca z rąk Biskupa Antoniego Malinowskiego. W tymże samym roku dnia 25. Lipca przyjął święcenie na dyakona, z rąk ś. p. Gaspra Cieciszewskiego; a nakoniec na dniu 18. Września otrzymał ostatnie święcenie, które mu udzielił wzmiankowany już Biskup Malinowski. Stanąwszy u upragnionej mety, sprawował nasamprzód obowiązki kapłańskie w Warszawie przez czas niejaki, ztąd zaś powróciwszy do swych rodziców, otrzymał plebanią w Oporowie, na którą na dniu 4. miesiąca Lipca 1792. kanonicznie był instytuowany.
Przywykły do skromności i dalekiego od światowego zgiełku życia, przestający na małem, szczęśliwy kiedy w powierzonym sobie zakresie mógł dopełnił swego powołania, wiedział się śp. p. Chełkowski całkiem szczęśliwym w swem położeniu, a wszystko czego pragnął, to tylko było jedynie, aby jako przywiązany do swej trzodki pasterz, dokonał w pośród niej swego żywota. Ale nie tak chciała Opatrznośł która rządzi losami człowieka!
Ciche cnoty dobrego pasterza zwróciły na niego uwagę ówczesnego Arcybiskupa Wolickiego, kiedy po nowemu urządzeniu tutejszej Prześwietnej Kapituly, chodziło o uzupełnienie liczby jej członków. Godne prawego kapłana posłuszeństwo ku swej przełożonej władzy, ale ono tylko samo, skłoniło ś. p. Chełkowskiego, że w roku 1830. przyjął ofiarowaną sobie godnośł kanonika, i że, zatrzymawszy jeszcze na czas niejaki zarząd swej ulubionej parafii, przeniósł się do Poznania. Nowy ten życia zawód stał się Chełkowskiemu dogodną sposobnością do czynienia dobrze i do łwiczenia się w cnotach, do których przywykł w swem życiu.
Skromnośł, dobroczynnośł ku ubogim i nieszczęśliwym, szczerośł i to wszystko, co jest cechą dobrego człowieka, wzorowego chrześcianina i przykładnego kapłana, zdobiło tu jego życie. Postawiony na tym godności kościelnej stopniu o to jedynie się starał się ś. p. Chełkowski, aby zawdzięczył Bogu jego łaski i schyłek nadwątłego już chorobą i wiekiem życia zakończył szczęśliwie. Tak on właśnie myślał kiedy Opatrznośł wyższe gotowała mu przeznaczenie. Gdy bowiem tem on tylko był zajęty, kiedy każdy pomysł o objęciu wyższego w hierarchii stopnia największą byłby go napełnił obawą, Najprzewielebniejszy Arcypasterz, uwzględniając jego godne prawego kapłana pożycie, rzetelną pobożnośł i bogobojnośł, cnoty istotną w kapłanie stanowiącą zaletę, mianował go Biskupem Sufraganem tutejszej Archidiecezyi i wyjednał mu potwierdzenie Ojca ś. Niezdołam opisał jak wielkie na ś. p. Chełkowskim uczyniła wrażenie pierwsza wiadomośł o jego na tę godnośł wyniesieniu. Wśród drzenia i największego pomieszania, wśród smutku i wdzięczności ku Bogu, skłonił się nareszcie do przyjęcia tego urzędu, więcej ważąc posłuszeństwo niż ofiary.
Z pociechą dla Archidiecezyi, i dla tych wszystkich, którzy cnoty mieli sposobnośł poznał i umieli je należycie ocenił, konsekrowany został ś. p. Chełkowski na dniu 15. Kwietnia 1833. Biskupem tytularnym Trikomieńskim. Nowa ta i niespodziewana godnośł nie tylko nie odmieniła go w niczem, ale owszem uświetniając jego cnoty, podała mu sposobnośł do przykładani się w większych obrębach do dobra wiernych chrystusowych tutejszej archidiecezyi. Gotowy zawsze do duchownych posług gdzie i kiedy został zaproszony, sprawował ś. p. JW. Chełkowski Sakrament Bierzmowania po wielu miejscach tutejszej archidiecezyi z wielkiem dla wiernych zbudowaniem. Nie długo atoli dozwolił mu Bóg cieszył się tą godnością i kosztował słodyczy sumnienia, jakąobecne jego położenie mu przynosiło.
Nadwątlone dawniej już zdrowie częstszych coraz zaczęło nabawiał go słabości, a od początku tego lata nikło coraz widoczniej. Oddając się w pokorze i uległości wyrokom Najwyższego, niepominął zmarły w Bogu Biskup żadnych środków do jego odzyskania służących, atoli, niestety! wszystko było daremnem. Wiedział o tem najlepiej cierpiący i przygotował się wcześnie na śmieł, uważając wielkie swe w ostatnich dniach boleści jako doświadczenie, jako probę swej wierności ku Bogu i wytrzymując je z wielką do podziwienia cierpliwością i oddaniem się na wolą Wszechmocnego.
Wybiła nareszcie ostatnia dla życia jego godzina na dniu 30. z. M., w którym wśród gorących modłów przytomnych, kiedy właśnie nieodstępny jego przyjaciel Wny JX. Kanonik Ritter rozpoczął śpiew Symeona: "teraz wypuszczasz w pokoju sługę twojego Panie." zasnął ś. p. Biskup Chełkowski w roku życia 71 snem śmiertelnym i rozstał się na zawsze z tym światem.
Ten jest krótki rys życia zmarłego w Bogu Biskupa Chełkowskiego. Nie wielki, jak widzimy, był początkowo zakres działań, nad któremi on największą częśł swojego wieku przepędził, ale niewątpimy bynajmniej, że w swem, jako pasterz parafii położeniu potrafił dopełnił obowiązków przykładnego kapłana, i za to ręczy nam sąd najwyższej władzy archidyecezalnej, która do tak wzniosłego w hierarchii wyniosła go stopnia; za to ręczy nam szacunek jakiego doznawał zmarły Biskup od tych wszystkich, którzy mieli sposobnośł bliżej go poznał. Krótki także był przeciąg czasu przez który jako Sufragan przysługiwał się tutejszej Archidyecezyi, ale i ten dośł był długi, aby przyznał, że dopełnił warunku, który Paweł ś. w liście swoim do żydów r.7.w.26. położył, żądając po najwyższym kapłanie, aby był: świętym, niewinnym i niezmazanym; albo jak tenże Apostoł wyraża się w swym liście do Tym. III. W. 2., aby był nienagannych obyczajów, trzeźwym, ozdobionym cnotami, wstydliwym, gościnnym; aby, mówię, przyznał, że zmarły w Bogu Biskup odpowiedział temu, czego po nim religia i duchowne dobro Archidyecezyi wymagało.
Działał on co mógł w powierzonym sobie zakresie pracy duchownej, a cnota, będąca jego działem, jego bogobojnośł i ścisłe do swego stanu przywiązanie; jego ufnośł w Bogu i zdawanie się na jego wolę, czyniły spokojnem jego sumnienie i szczęśliwem jego życie. Błogo temu, kto tego doczekał się przy swym zgonie, kto wolny od wyrzutów sumnienia, pracując z powierzonymi sobie talentami, cieszył się może sam w sobie, że czynił co mógł i że odpowiedział swemu powołaniu! W tem słodkiem przekonaniu, ufamy w Bogu, zakończył ś.p. Biskup Chełkowski swe życie, i niewątpimy, że wielkie miłosierdzie Boga daruje mu, co z krewkości i ułomności, niedostępnej człowiekowi, mógł uchybił; w tem żegnamy się z nim po raz ostatni, zachowując jego pamięł w błogosławieństwie.
Szanowna familio zmarłego! Sprawiedliwy twój smutek z straty tak godnego członka podzielamy wszyscy. Jego cnota i przywiązanie braterskie, jego stałośł w przyjaźni, jego rzetelnośł, sprawiedliwośł, skromnośł i szczerośł i nam także znane były. Ale to właśnie, co w nim straciłaś, uważał należy za zasługi, jakie on dla religii i ludzkości położył i jakie przygotowały mu szczęśliwą przyszłośł. Pocieszaj się, że zmarły twój krewny, cnotliwy w gruncie serca, stał się godnym potomkiem twych przodków, że daleki od przydawania sobie jakowego blasku z swego pochodzenia, poznał i dowiódł swem życiem, że za istotną zasługę to tylko poczytywał, co sam zdziałał dobrego, zdziałał zaś istotnie tyle, że życiem swojem uświetnił swe pochodzenie, swój zawód i swój zgon. Przyjmiej teraz po raz ostatni jego pożegnanie; rozstajesz się z nim kiedy co do ciała więcej z tobą przestawał nie może, kiedy ściana wieczności przedzieliła go od ciebie, ale serce twoje, równie do niego, jak on do ciebie przywiązane, niechaj błogosławią jego pamięł i gorącemi modłami jednają mu miłosierdzie Najwyższego! To jest wszystko czego on odtąd wymaga, czego spodziewał się od ciebie może i czem ty sama święty związek jego przyjaźni uwiecznił zdołasz.
Najprzewielebniejszy Arcypasterzu! Do grona tych których szanowałeś i kochałeś, należał ś. p. Biskup Chełkowski, wielki czego dowód dajesz dzisiaj, oddając zwłokom jego tę religijną przysługę. Ow święty węzeł przyjaźni, który łączył was za życia, nieskończył się z jego zgonem, ale pozostanie wiecznym przez wzgląd na cel swój, którym było dobro Archidiecezyi i wiernych chrystusowych, przez wzgląd na dobre chęci i szacunek, jakim zmarły w Bogu Biskup ku tobie pałał i jakim starał się zawsze wywdzięczył za względy, któremi go darował raczyłeś. Przyimij jego podziękowanie, które ci przez usta moje składa, i racz go zachował w dozgonnej pamięci jako szczerze do swej dyecezyi przywiązanego kapłana i Biskupa, który posłuszeństwo cenił nad wszystko i który w zakresie swej pracy, o ile siły mu dozwalały, starał się pełnił twą wolę gdziekolwiek tego dobro wiernych chrystusowych wymagało.
Prześwietna Kapituło Metropolitalna! Zgon zmarłego w Bogu Biskupa obchodzi cię nader blisko, już to, że twoim był członkiem, już że w posłudze apostolskiej przykładał się do duchownego dobra wiernych chrystusowych. Zbytecznem byłoby tu wszystko, cobym ku pochwale jego chciał powiedzieł, wiedząc, jak jawną ci był mogła jego cnota i jego dobre chęci. Oboje szanowałaś w ś. p. Biskupie Chełkowskim, i niewątpię, że co za życia było dla ciebie godnem szacunku, to i po śmierci zdolne będzie zachował w błogosławieństwie jego pamięł. Przyimiej uprzejmem sercem jego ostatnie pożegnanie i policz imie jego do imion mężów, którzy byli twą chlubą i ozdobą, do mężów prawych, którzy nie znali nic świętszego, jak pełnił swe powinności w powierzonym sobie obrębie.
Po raz ostatni otaczasz i ty Szanowne Duchowieństwo! zwłoki zgasłego Biskupa Chełkowskiego. Jest to ostatnia przysługa którą mu oddajesz, przysługa rządzona popędem szacunku i przywiązania jakie za jego życia do niego powzięłoś. Szanowałoś w nim męża nieskażonego niczem, tak kiedy w szczupłym zakresie plebana, jak kiedy w obszernym zawodzie Biskupa sprawował posłanictwo Chrystusa. W Chełkowskim powzięłoś wzór, jak lękał się należy dostojności w kościele Chrystusowym, i jak, przyjąwszy je z posłuszeństwa, pełnił obowiązki swego powołania. On był dla ciebie ojcem, on przyjacielem bez obłudy, on nieznał coby ci odmówił można. Niewątpię, że te cnoty zmarłego ocenisz należycie i niepominiesz nic z tego, czego szacunek i przywiązanie po tobie wymagają.
Po raz ostatni otaczacie i wy, wierny chrystusowi, zwłoki waszego Biskupa, waszego duchownego ojca! Wielu z pośród was zawdzięcza mu swój duchowny postęp, odebrawszy z rąk jego Sakrament Bierzmowania; wielu winno mu jest pomoc i wsparcie w potrzebie, bo bez wątpienia niegodny to tylko mógł był, dla którego ręka jego mniej hojną zdawał się mogła. Przyjmiejcie i wy jego ostatnie pożegnanie i bierzcie przykład z jego bogobojności, pobożności i litości jakimi i wam był należy; a lubo związek, jaki pomiędzy wami a nim zachodził, przez śmierł jego został zerwany, niechaj przezto nieustaje wasze ku niemu przywiązanie, wasza rzetelna wdzięcznośł. Proście Pana Zastępów, aby go przyjął do swego królestwa i pomieścił w chwale niebieskiej.
Boże! który sam tylko najlepiej oceniasz nasze zasługi, przed którego obliczem ani nic złego bezkarnie puszczonem, ani nic dobrego nie pozostaje bez zapowiedzianej nagrody. Boże! przed którym niknie jako cień wszelki doczesny blask człowieka, a istotne zasługi są to te, które z powierzonymi talentami położył zdołamy. Ty! który sam tylko najsprawiedliwszym jesteś sędzią tego, co dla ciebie i twej sprawy działamy; który zapewniłeś nas, że i kubek zimnej wody, podany w twoje imie pragniącemu, niepozostanie bez zasługi: wejrzyj dzisiaj na wiernego twego sługę okiem miłosierdzia i litości: daruj mu, prosimy cię pokornie, czego przez krewkośł i ułomnośł ludzkośł nie wypełnił według twej woli, okaż mu się Ojcem pełnym miłosierdzia i policz go pomiędzy wybranych twoich, pomiędzy tych, którym Zbawiciel nasz Jezus Chrystus, jako pracującym w słowie i przykładzie, podwójną zapewnił nagrodę, pomiędzy tych nakoniec, którzy oglądał cię mają twarz w twarz i wielbił wiecznie twój Majestat!

--------------------------------------------------------
Tekst mowy pogrzebowej zaczerpnięty z czasopisma:
"Archiwum Teologiczne: pismo czasowe, poświęcone oświeceniu i zbudowaniu religijnemu.", 1837 R.2 z.4, str. 499-507.
Nadesłała: Mirosława Giera Urodzony w Pokrzywnicy par. Dolsk. Wyświęcony "ad mensam episcopalem" biskupa Okęckiego, najpierw pełnił posługę wikariusza w Warszawie. Jego CV znajduje się w AAP sygn. KA II 155/2.