Franciszek Woschke
Parafie:
Elenchusy: Dodatkowe informacje:
ks. Franciszek Woschke - administrator parafii Zakrzewo; urodzony 9.02.1892 roku we Wronkach, otrzymał święcenia kapłańskie dnia 13.02.1918 r. Aresztowany w Rawiczu 15.02.1940 roku, po pobycie w obozie przejściowym na Goruszkach, od 24.05.1940 roku staje się więźniem obozu w Dachau – numer obozowy 11382, zaś z dniem 2.08.1940 r. obozu koncentracyjnego w Gusen, gdzie umiera 15.08.1940 roku.
Oto jak wspomina go współwięzień, ks. Marian Nowicki /2/:
Ks. Woschke’go aresztowano w Rawiczu 15.02.1940 r. i przewieziono do Goruszek, miejsca internowania duchowieństwa z powiatów rawickiego i leszczyńskiego. Odznaczał się tutaj zdecydowaną postawą duchową i szczerą pobożnością. To dało mu moc na trudy i cierpienia w przyszłości. Przywieziony do Dachau, oprócz innych wspólnych nam przykrości, doznał silnego obrzęku na całej twarzy, wskutek przymusowego przebywania stale bez czapki na słońcu i powietrzu, także był nie do poznania, a oczy mu zupełnie zaszły puchliną. Musiał też dźwigać razem z innymi ciężkie kotły. Przywieziony z transportem duchownych 2 sierpnia 1940 r. do Gusen, na samym wstępie miał z innymi księżmi dokuczliwe rozprawy moralne z pewnym starym zboczeńcem, członkiem SS, który między innymi, zapytał go o grzechy contra castitatem, zmuszając w sposób iście szatański do przyznania się do winy. Św.p. ks. Woschke, jak zawsze śmiało i szczerze powiedział wówczas, że jest niewinny jako dziecko /unschuldig wie ein Kind/, co doprowadziło SS-mana, blokowego i cała świtę do takiej wściekłości, że długo kopali, bili go po twarzy, znęcali się nad nim, aż ten wreszcie z sił wyczerpany upadł na podłogę. Niedługo miał ks. Woschke już cierpieć, dość wcześnie zachorował na puchlinę wodną, flegmonę i biegunkę. Zaczął gwałtownie chudnąć. Mimo ostatecznego wyczerpania musiał oczywiście Chodzić do roboty w kamieniołomach. Nic też dziwnego, że gdy pewnego razu pod koniec sierpnia 1940 roku poszedł do odwodnienia łąk /komando również bardzo ciężkie, /tam na skutek porażenia słonecznego po kilku chwilach skonał.
Ks. Władysław Swoboda /3/ wspominając ks. Woschke dodaje, iż …
Palące słońce szczególnie ujemnie działało na jego organizm, chorował bowiem na nadmierne ciśnienie krwi. Wielką ulgę przynosiło mu chłodzenie głowy zimną wodą, co było zasadniczo uniemożliwione wobec zakazu używania umywalni w ciągu dnia /z wyjątkiem pory obiadowej / Osłanianie głowy chusteczką pociągało za sobą kary, jak bicie, kopanie, stanie przed blokiem na baczność lub żabka /skakanie w przysiadzie na palcach z wyciągniętymi do przodu rękami/.
Ks. Szczepan Całujek /4/ wspomina, iż ksiądz Woschke był też ofiarą szczególnie bestialskiego pobicia więźniów w dniu 13 sierpnia 1940 roku, pisze on:
Całe plecy miał sine, aż czarne. Odbite od kości. Choć strasznie cierpiał, musiał nadal chodzić do pracy…. Był jednym z pierwszych księży, którzy zmarli w Gusen po owym strasznym dniu 13 sierpnia 1940 roku.
Nadesłał: Paweł Gościński Zdjęcia nadesłała Aleksandra Hanusik
|
![]() | ||||||||||
Multimedia:
|